7 gru 2010

Królestwo Edelkoort, Miasto Absurdu Świdy-Ziemby.


         Paraliż drogowy, który stopniowo staje mokry i brązowy, miejscami żółty, wjechał do mojej głowy. Postanowiłam wziąć na klatę żelazka kopiące prądem, napompować się czymś, skończyć tę dekadę już w grudniu. W ramach próby natychmiastowej reperacji, zatarcia depresji okołozimowej oraz wysuszenia mokrych od turlania się z górki (połączonego z miażdżeniem princepolo) skarpetek, sprezentowałam sobie w ramach akcji before-6-grudnia wydanie specjalne czasopisma Wysokie Obcasy.
       Przeczołgałam się przez wiele, a jakże, interesujących stron, aż  Pani trend forecaster E. zaprosiła mnie na herbatkę przy akompaniamencie telewizora.
[Siedzimy blisko siebie.
Ona zlewa się z ciemną podłogą, ze mnie zostały tylko włosy na tle białej ściany.]
       Pani Edelkoort opowiada długą historię o byciu nigdzie. O tym, że będąc szerzej, jesteśmy dalej. Zimno nam w stopy, ale szkoda czasu, żeby zamknąć uchylone okno. patrz także: bycie z ludźmi. wyjątek: przestrzeń wirtualna. Przez ostatnie dziesięć lat zapomnieliśmy definicji ważnych słów.
Dotyk kojarzy się tylko z seksualnością, związek z przyjemnością, przyjaźń z telefonami raz w tygodniu.
Śnieżkami rzucamy się przez internet.
Spotykając na ulicy osobę, której twarz kiedyś była dla nas znajoma, rzucamy z entuzjazmem: O! Jak fajnie, cudownie, przesłodko, wspaniale, nieopisanie, dobrze, ciuciuruciu, łydka, gęba Cię widzieć! Koniecznie musimy się spotkać! Cmokcmok (chwila ciszy) no koniecznie, koniecznie! Wiesz co, strasznie się spieszę, to do zobaczenia! Koniecznie koniecznie!
I tak do następnego przypadkowego razu.
       Krzywdzi to cholernie nasze psychiczne bezpieczeństwo, dlatego też Pani Edelkoort widzi przyszłość w węższych stołach, mniejszych sklepach, krótszych szkołach, płytkich osiedlach. Żeby być bliżej. Żeby czas był bliżej.
     Pani prof. Hania Świda-Ziemba smyra powyższy temat z perspektywy związków, przy tym samym akompaniamencie, w tych samych WO. Mówi, paląc majestatycznie papierosa.
Miłość Twojego życia powinna wydarzyć się wiosną.
Na początku jest seks, potem w dzień się śpi i pracuje, a w nocy gada i gada. Wtedy dobrze, kiedy gada się o tym samym. Lubi się gadać to samo. Gada się bez ciszy, bo w ciemności szybko się usypia. W ogóle gada.
Ważne, żeby mieć swoje życie. Swoje 5 minut w łazience, swoje wyjścia, swoje wieczory. Żeby każde moje nie zmieniło się w nasze. Żeby w My mieściło się Ja i Ty.
I, żeby móc patrzeć bez zażenowania, jak partner rzyga nieestetycznie.

Przede mną ostatnia wiosna 2011 roku.

3 komentarze:

amarou pisze...

wolę patrzeć na czekoladową i gorącą zimę w kubkach wieczorami. no tak..przypadkowe spotkania do następnego razu.zdarza się..powodzenia wiosną Alicjo

Unknown pisze...

Sam koniec, o tej ważności własnego życia mnie uderzył. Nie wiem czy mam te swoje wyjścia i wieczory, nie wiem czy jest Ja i Ona. Trudno mi to namacalnie ocenić

Daniel Markiewicz pisze...

Dobra treść i taka też forma. Z wypełnienia czasu przed wyjściem do pracy stalkerowałem trochę po facebooku i tak trafiłem, i jestem nawet zadowolony. Zdrav!